Otworzyłem
oczy, słysząc trzask. Pokój Gemmy, w którym zasnąłem przypadkiem, zastanawiając
się nad egzystencją wolnego ślimaka i porównując ją do mojej spokojnej próby
zatrzymania czasu tylko po to, by nie musieć tak szybko dorastać, wciąż był
ciemny i zimny, a jej samej nie było nigdzie obok. Ze szpary pod drzwiami mdłe
promienie salonowego światła co chwila zabijane były przez cienie, jakby ktoś
pełnił wartę pod pokojem, krocząc dumnie od lewej do prawej z palną bronią w
ręku.
Przetarłem
oczy i pozbierałem się najpierw wewnętrznie, a potem zewnętrznie - podniosłem
się i jakoś tak odruchowo zapiąłem pod szyję dresową bluzę, w której od kilku
dni sypiałem, bo noce były potwornie zimne. Ruszyłem do drzwi, ale gdy
nacisnąłem klamkę i uchyliłem je lekko, tylko by pobieżnie zbadać sytuację,
ktoś z całej siły szarpnął je, otwierając na oścież i moje zaspane, duże z
przerażenia oczy spotkały ponurą, rozczochraną blond czuprynę Nialla,
wślizgującą się do pokoju.
- O -
powiedziały jego usta - Cześć - i już cała jego postać minęła mnie, by zabrać
coś z półki na książki mojej siostry.
- Co
się...? - zapytałem, ale bardzo nietaktownie mi przerwał.
- Nic. Nie
wychodź teraz, okej?
- Ale coś
się...
Zniknął za
drzwiami, zatrzaskując je za sobą, za co od razu zbeształ go głos mojej
siostry:
- Obudzisz
go, N...
- Już nie
śpi - wytłumaczył się odruchowo blondyn i przestali się kłócić.
Uznałem za
dobry znak fakt, że siostra nic nie wspomniała o tym, żebym pozostał w jej
pokoju; na nowo odżyła we mnie jakaś dziwna, może i dziecięca jeszcze ciekawość.
Otworzyłem drzwi i wyszedłem z nich pewnym krokiem. Zatrzymała mnie czyjaś
potężna sylwetka, całkowicie blokująca wyjście. Zamarłem, gdy odwróciła się w
moją stronę i spojrzała dziwnie, marszcząc brwi, jak to zwykle się robi, kiedy
we własnym mieszkaniu wpada na ciebie obcy człowiek. Znacie to, prawda?
- Kto to? -
zapytał. Był wysoki, umięśniony i wyglądał groźnie. Włosy miał mokre od
londyńskiej mżawki, a ubranie całe pomięte. Jakby dopiero co wybudził się z
koszmaru, który sprawiał, że rzucał się półprzytomnie po łóżku.
- Cholera,
Gemma! - syknął ktoś głośno, coś huknęło, ktoś pisnął.
- Cześć -
powiedziałem głupio, odruchowo - Jestem Harry - i podałem swoją wątłą rączkę
tej wielkiej górze mięśni, narażając się na zmiażdżenie.
Uścisnął ją
z wahaniem, ale wtedy Niall przyszedł mu z pomocą:
- To jest
ten młodszy brat Gemmy.
- KURWA!
Louis półleżał
na kanapie, wiercąc się i śmiesznie podskakując, podczas gdy moja siostra
siedziała na jego nogach, próbując go jakoś unieruchomić i jednocześnie
przyciskała coś zawzięcie do jego nagiej klatki piersiowej.
- Przestań skamleć,
głupku - strofowała go, zirytowana - Nie widzisz, że próbuję ci pomóc, bęcwale?
Następnym razem nie będę słuchała ani ciebie, ani ciebie, Liam, i od razu obu
was wyślę do szpitala, a sama udam się do wariatkowa, gdzie dawno powinnam się
już znaleźć, zważywszy na długość naszej znajomości - i wtedy niespodziewanie
rzuciła się na Louisa, przytulając go do siebie mocno, ale ostrożnie - Ty
idioto - mówiła, kiedy on nieporadnie obejmował jej plecy i próbował opanować
oddech. Moja siostra była dziwna.
-
Przepraszam... - wymamrotał, ale chłopak koczujący przy moich drzwiach, Liam,
przerwał mu ostentacyjnym prychnięciem:
- Nie ty
powinieneś przepraszać.
Louis
podniósł głowę, prezentując w całej okazałości spuchniętą, sinawą połową twarzy
i groteskowe rozcięcie wzdłuż całej długości policzka. Wyglądał, jakby spotkał
się bardzo blisko z czyjaś pięścią i dopiero wtedy zrozumiałem, tępy, mały
chłopczyk, że wymięte ubranie Liama świadczyło o prawdziwej walce.
- ...ale to
nie była moja wina - dokończył, patrząc odważnie sponad ramienia mojej siostry,
a potem jego spojrzenie prześlizgnęło się na moją zdziwioną twarz; odsunął od
siebie Gemmę i zmusił ją, by podniosła się z jego kolan: - Obudziliście małego
Horacego - stwierdził z wyrzutem, jakby nie on był właściwym sprawcą całego
zamieszania. Wyglądał strasznie. Napuchnięta, posiniaczona twarz tylko
rozpoczynała feerię kolorów i zgrubień, zadrapań i uszkodzeń na całej długości
jego klatki piersiowej. Pochwycił mój wzrok i na chwilę zacisnął usta, a potem
niechętnie wytłumaczył: - Nie wszystkie są świeże.
Ale
wszystkie wyglądały groźnie, a przynajmniej niepokojąco. Szczególnie na tle
różnobarwnych, wzorzystych tatuaży pokrywających sporą powierzchnię jego skóry.
Szczególnie dla chłopaka, który jeszcze niedawno mdlał na widok krwi.
- Co ci się
stało? - wymknęło mi się, zanim zdążyłem pomyśleć.
- Nic -
odpowiedzieli równocześnie Louis i Gemma, ale Niall dokładnie w tym samym
momencie westchnął przeciągle:
- Jakieś
dupki go napadły.
Dzięki ci,
Niall, jedyny szczery człowieku w całym tym małym mieszkanku wariatów.
- Super,
Horan - Tomlinson popatrzył na niego groźnie - Dzięki, że tak chętnie dzielisz
się moim życiem z każdym człowiekiem.
- To nie
jest jakiś tam człowiek. To swój - bronił się Niall, wzruszając ramionami.
Louis
zaklął niespodziewanie, gdy Gemma przycisnęła wacik nasączony jakąś paskudnie
śmierdzącą substancją do jego zadrapań i niemal zrzucił ją z siebie. Zaklął
jeszcze raz.
-
Nienawidzę tego - zapewnił gorąco, otulając swoje nagie ciało ramionami. Uniósł
głowę, odsunął natrętne kosmyki włosów, które opadały mu na oczy i spojrzał
chłodno, krótko na każdego z nas - Widzowie?
Zaczerwieniłem
się po uszy. Zawróciłem szybko do pokoju, starając się zamknąć za sobą drzwi
jak najciszej, jakby mnie w ogóle nie było. Słyszałem jeszcze tylko, że Liam
mówi coś o uważaniu na siebie, a Niall prycha pod nosem za każdym razem, gdy
Louis powtarza "jasne, oczywiście".
Nie
wiedziałem, dlaczego wszyscy reagowali tak spokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz