o9 - harry

Otworzyłem oczy, słysząc trzask. Pokój Gemmy, w którym zasnąłem przypadkiem, zastanawiając się nad egzystencją wolnego ślimaka i porównując ją do mojej spokojnej próby zatrzymania czasu tylko po to, by nie musieć tak szybko dorastać, wciąż był ciemny i zimny, a jej samej nie było nigdzie obok. Ze szpary pod drzwiami mdłe promienie salonowego światła co chwila zabijane były przez cienie, jakby ktoś pełnił wartę pod pokojem, krocząc dumnie od lewej do prawej z palną bronią w ręku.
Przetarłem oczy i pozbierałem się najpierw wewnętrznie, a potem zewnętrznie - podniosłem się i jakoś tak odruchowo zapiąłem pod szyję dresową bluzę, w której od kilku dni sypiałem, bo noce były potwornie zimne. Ruszyłem do drzwi, ale gdy nacisnąłem klamkę i uchyliłem je lekko, tylko by pobieżnie zbadać sytuację, ktoś z całej siły szarpnął je, otwierając na oścież i moje zaspane, duże z przerażenia oczy spotkały ponurą, rozczochraną blond czuprynę Nialla, wślizgującą się do pokoju.
- O - powiedziały jego usta - Cześć - i już cała jego postać minęła mnie, by zabrać coś z półki na książki mojej siostry.
- Co się...? - zapytałem, ale bardzo nietaktownie mi przerwał.
- Nic. Nie wychodź teraz, okej?
- Ale coś się...
Zniknął za drzwiami, zatrzaskując je za sobą, za co od razu zbeształ go głos mojej siostry:
- Obudzisz go, N...
- Już nie śpi - wytłumaczył się odruchowo blondyn i przestali się kłócić.
Uznałem za dobry znak fakt, że siostra nic nie wspomniała o tym, żebym pozostał w jej pokoju; na nowo odżyła we mnie jakaś dziwna, może i dziecięca jeszcze ciekawość. Otworzyłem drzwi i wyszedłem z nich pewnym krokiem. Zatrzymała mnie czyjaś potężna sylwetka, całkowicie blokująca wyjście. Zamarłem, gdy odwróciła się w moją stronę i spojrzała dziwnie, marszcząc brwi, jak to zwykle się robi, kiedy we własnym mieszkaniu wpada na ciebie obcy człowiek. Znacie to, prawda?
- Kto to? - zapytał. Był wysoki, umięśniony i wyglądał groźnie. Włosy miał mokre od londyńskiej mżawki, a ubranie całe pomięte. Jakby dopiero co wybudził się z koszmaru, który sprawiał, że rzucał się półprzytomnie po łóżku.
- Cholera, Gemma! - syknął ktoś głośno, coś huknęło, ktoś pisnął.
- Cześć - powiedziałem głupio, odruchowo - Jestem Harry - i podałem swoją wątłą rączkę tej wielkiej górze mięśni, narażając się na zmiażdżenie.
Uścisnął ją z wahaniem, ale wtedy Niall przyszedł mu z pomocą:
- To jest ten młodszy brat Gemmy.
- KURWA!
Louis półleżał na kanapie, wiercąc się i śmiesznie podskakując, podczas gdy moja siostra siedziała na jego nogach, próbując go jakoś unieruchomić i jednocześnie przyciskała coś zawzięcie do jego nagiej klatki piersiowej.
- Przestań skamleć, głupku - strofowała go, zirytowana - Nie widzisz, że próbuję ci pomóc, bęcwale? Następnym razem nie będę słuchała ani ciebie, ani ciebie, Liam, i od razu obu was wyślę do szpitala, a sama udam się do wariatkowa, gdzie dawno powinnam się już znaleźć, zważywszy na długość naszej znajomości - i wtedy niespodziewanie rzuciła się na Louisa, przytulając go do siebie mocno, ale ostrożnie - Ty idioto - mówiła, kiedy on nieporadnie obejmował jej plecy i próbował opanować oddech. Moja siostra była dziwna.
- Przepraszam... - wymamrotał, ale chłopak koczujący przy moich drzwiach, Liam, przerwał mu ostentacyjnym prychnięciem:
- Nie ty powinieneś przepraszać.
Louis podniósł głowę, prezentując w całej okazałości spuchniętą, sinawą połową twarzy i groteskowe rozcięcie wzdłuż całej długości policzka. Wyglądał, jakby spotkał się bardzo blisko z czyjaś pięścią i dopiero wtedy zrozumiałem, tępy, mały chłopczyk, że wymięte ubranie Liama świadczyło o prawdziwej walce.
- ...ale to nie była moja wina - dokończył, patrząc odważnie sponad ramienia mojej siostry, a potem jego spojrzenie prześlizgnęło się na moją zdziwioną twarz; odsunął od siebie Gemmę i zmusił ją, by podniosła się z jego kolan: - Obudziliście małego Horacego - stwierdził z wyrzutem, jakby nie on był właściwym sprawcą całego zamieszania. Wyglądał strasznie. Napuchnięta, posiniaczona twarz tylko rozpoczynała feerię kolorów i zgrubień, zadrapań i uszkodzeń na całej długości jego klatki piersiowej. Pochwycił mój wzrok i na chwilę zacisnął usta, a potem niechętnie wytłumaczył: - Nie wszystkie są świeże.
Ale wszystkie wyglądały groźnie, a przynajmniej niepokojąco. Szczególnie na tle różnobarwnych, wzorzystych tatuaży pokrywających sporą powierzchnię jego skóry. Szczególnie dla chłopaka, który jeszcze niedawno mdlał na widok krwi.
- Co ci się stało? - wymknęło mi się, zanim zdążyłem pomyśleć.
- Nic - odpowiedzieli równocześnie Louis i Gemma, ale Niall dokładnie w tym samym momencie westchnął przeciągle:
- Jakieś dupki go napadły.
Dzięki ci, Niall, jedyny szczery człowieku w całym tym małym mieszkanku wariatów.
- Super, Horan - Tomlinson popatrzył na niego groźnie - Dzięki, że tak chętnie dzielisz się moim życiem z każdym człowiekiem.
- To nie jest jakiś tam człowiek. To swój - bronił się Niall, wzruszając ramionami.
Louis zaklął niespodziewanie, gdy Gemma przycisnęła wacik nasączony jakąś paskudnie śmierdzącą substancją do jego zadrapań i niemal zrzucił ją z siebie. Zaklął jeszcze raz.
- Nienawidzę tego - zapewnił gorąco, otulając swoje nagie ciało ramionami. Uniósł głowę, odsunął natrętne kosmyki włosów, które opadały mu na oczy i spojrzał chłodno, krótko na każdego z nas - Widzowie?
Zaczerwieniłem się po uszy. Zawróciłem szybko do pokoju, starając się zamknąć za sobą drzwi jak najciszej, jakby mnie w ogóle nie było. Słyszałem jeszcze tylko, że Liam mówi coś o uważaniu na siebie, a Niall prycha pod nosem za każdym razem, gdy Louis powtarza "jasne, oczywiście".
Nie wiedziałem, dlaczego wszyscy reagowali tak spokojnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz