- Gdzie
jesteś?
- Dzień
dobry, Haroldzie. Mi też miło cię słyszeć - powiedziała do słuchawki i w
odpowiedzi usłyszała moje długie westchnienie.
-
Przepraszam, Gem. Ciężki dzień, szkoda gadać.
- Gdzie
jesteś? Czy Niall wywiózł cię gdzieś za miasto?
Spojrzałem
na blondyna stojącego pod ścianą dworca centralnego, pokolorowaną czasem,
pogodą i wulgaryzmami z farby troskliwych dzieciaków z sąsiedztwa. Niall
trzymał w dłoniach kurczowo swoją gitarę, jedną nogą w tenisówce wystukiwał rytm
o nierówne płyty chodnika. Zawadiacko odrzucił czerwony szalik na plecy, a
włosy zasłoniły jego czoło. Uderzał mocno w struny, wygrywając zawzięcie jakąś
starą irlandzką piosenkę o nieszczęśliwej miłości.
Nie znałem
go zbyt długo, ale miałem wrażenie, że utwór bardzo dobrze oddaje fakt, że ten
nieszczęsny chłopak nosił w sobie za dużo miłości, którą rzeczywiście chciał oddać
całemu światu. Bał się tylko, że dostanie po tyłku.
- Jesteśmy
w mieście - zapewniłem cicho Gemmę, odchodząc kilka kroków poza tłum fanów
mojego przewodnika, żeby mu nie przeszkadzać - Niall mnie oprowadza.
Prychnęła.
- Jasne.
Mam tylko nadzieję, że cię nie głodzi.
- Nie -
skłamałem i doskonale to wyczuła: zaśmiała się głośno.
- Powiedz
artyście, że czas już wracać. Poświęcę się i przygotuję wam kolację.
- Nie
musisz... - zacząłem, ale szybko mi przerwała:
- Nie ma
sprawy. I jeszcze, Harry - odchrząknęła, wzięła głęboki wdech - musimy poważnie porozmawiać.
- Wiem -
rozłączyłem się.
Mieliśmy
wiele do obgadania. Powinniśmy stworzyć jakiś dobry plan działania, który
pomógłby nam przetrwać te pierwsze kilka tygodni, gdy każde z nas będzie czuło
się nieswojo i dziwnie w nowej sytuacji i w nowej roli.
- Nie
skończyłeś szkoły - poinformowała mnie moja siostra, kiedy siedziałem już przy
stole w jej mieszkaniu, udając, że niesamowicie zajmuje mnie krzywizna kubka
pełnego gorącej herbaty. Niall zamknął się w pokoju z połową twardego chleba i
masłem orzechowym. Louis kręcił się co jakiś czas po salonie i kuchni, szukając
szczęścia, spełnienia, piątej klepki lub bóg jeden raczy wiedzieć czego
jeszcze.
Gemmy w
ogóle nie drażniło ciągłe dudnienie, szuranie, stukanie, przesuwanie,
wzdychanie, uderzanie i chrapanie z którejś sypialni, za to ja siedziałem jak
na szpilkach, czując się tak, jakby cały świat mnie słyszał i obserwował. Jakby
wynajęty szpieg śledził każdy mój ruch.
Chciałem wrócić
do mieszkania mamy, gdzie cisza wolno przepływała przez każde pomieszczenie.
Gdzie nie było głośnych współlokatorów a samotność była jedynym przyjacielem.
Gdzie czułem się bezpiecznie i po prostu dobrze. Ale tamto mieszkanie już nie
istniało. Nie należało do Gemmy, mamy, do mnie. Było obce. Za niedługo przejmie
je kolejna rodzina i jasne ściany zapełnią się innymi wspomnieniami, planami,
marzeniami. Na zawsze przestanie być miejscem, które długie lata nazywałem
domem.
- Tak -
odpowiedziałem cicho, patrząc, jak krzywizna ucha kubka przechodzi w gładką
figurę walca.
- Dlatego
muszę cię zapisać do jakiejś miejscowej, żebyś mógł dokończyć semestr. Potem,
jeśli będziesz pracował tak dobrze, jak do tej pory, nie będzie problemu ze
znalezieniem uczelni, a jeśli oboje postaramy się jeszcze bardziej, może uda
nam się naciągnąć kogoś na jakieś stypendium, żebyś nie musiał pracować...
- Umiem pracować
- odebrałem jej słowa jak atak na moją osobę, chociaż wcale nie chciałem tak
tego widzieć. Wiedziałem, że Gemma chce dla mnie jak najlepiej, że nie ma na
myśli nic złego. Po prostu czułem się dziwnie zmęczony, znużony tworzeniem
planów, które pewnie i tak będą sporo odbiegały od rzeczywistej ich realizacji
- Przez jakiś czas pomagałem w piekarni.
- Wiem,
Harry - szukała mojego spojrzenia ponad powierzchnią stołu, ale ja uparcie
patrzyłem tylko na kubek i swoje palce, nerwowo przesuwające się po blacie.
Włosy opadły mi na czoło, zakrywając oczy, z czego byłem bardzo zadowolony.
Louis
wszedł do kuchni, otworzył jedną z szafek i przez chwilę patrzył na jej zawartość,
po czym chyba się rozmyślił i cofnął się do salonu, gdzie wygodnie rozłożył się
na kanapie, łapiąc po drodze z małego stoliczka grube tomiszcze poezji. Gemma
odprowadziła go wzrokiem i zaczęła ponownie dopiero, kiedy jej przyjaciel
zaczął kartkować książkę.
- Chcę
tylko zapewnić ci jakoś... - westchnęła - Nieważne. Haroldzie, musimy współpracować,
wiesz?
- Wiem.
Nie
lubiłem, kiedy nazywała mnie Haroldem.
- Niedługo
będą święta - ciągnęła dalej - Rozmawiałam z władzami twojej poprzedniej
szkoły, twierdzą, że zaliczą ci cały ten semestr, jeśli tylko wybierzesz się
tam w grudniu na kilka ostatnich egzaminów. Są zdania, że opanowałeś już większość
materiału, więc możesz przygotować się sam i wpaść tylko na kilka dni zdać
testy. Musiałam ich długo zapewniać, że w razie czego załatwię ci tutaj
korepetycje, ale, szczerze mówiąc, nie wiem, czy to będzie możliwe, więc...
- Gem -
przerwałem jej - Jestem z materiałem do przodu. Przerobiłem większą część. Nie
potrzebuję pomocy czy korepetycji. Dam sobie radę.
- Okej -
odetchnęła; z ulgą? - W takim razie będę trzymać za ciebie kciuki. Poszukam
czegoś w okolicy, żebyś mógł...
- Gem -
ponownie jej przerwałem - z tym też sobie poradzę. Mam siedemnaście lat, nie
siedem. Mogę o siebie zadbać.
- Wiem, ja
tylko... Okej, skoro tak wolisz. Ale pamiętaj - dodała po chwili wahania - że
żadnych decyzji nie możesz podejmować beze mnie. Jestem teraz twoim prawnym
opiekunem.
Właśnie
tego najbardziej się bałem. Że Gemma, przyjmując nową rolę, przestanie być moją
siostrą, za to będzie próbowała być matką. A to akurat jest śmieszne, zwłaszcza
jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że jeszcze do niedawna była dużo bardziej
infantylna niż ja.
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
@lostinloveff
Przepraszam za spam, ale mam takie małe ogłoszenie. Może cię zainteresuje? :)
OdpowiedzUsuń!!!!!!
Ocenialnia Krytyka Dla Odważnych organizuje konkurs pod hasłem "Karpie Diem"! Celem konkursu jest napisanie opowiadania o tematyce świątecznej. Przewidziane są nagrody rzeczowe dla trzech pierwszych miejsc, a także wyłonione zostaną wyróżnienia. Więcej dowiesz się w poście konkursowym [http://krytyka-dla-odwaznych.blogspot.com/2014/12/konkurs-swiateczny.html#comment-form].
Zapraszamy do udziału!